Gdy tradycja zetknie się ze współczesnością…

sesja ślubna plener
To mój piąty ślub, dlatego zaczął się nietypowo. Od rozmowy bydgoskiej Strefie, gdzie tym razem, to ja oczekiwałam, że zostanę przekonana, aby podjąć się tego zlecenia.
Wiem – nietypowe. Natomiast poprzednie doświadczenia sprawiły, że ślub z oferty wycofałam. Ale o tym innym razem.

Ślub Emilki i Rafała sprawił, że na nowo zaczęłam wierzyć w magię tego sakramentu.
Spotkaliśmy się aż cztery razy. Konsultacja, sesja narzeczeńska, z której portrety wręczono rodzicom, następnie ślub i sesja plenerowa. To dość czasu, by zrodziła się relacja, dlatego do dzisiaj odbierając od Emilki telefon, mam wrażenie, że rozmawiam z długoletnią znajomą.

Nie ukrywam, że do dzisiaj czuję napięcie w żołądku na myśl o tym, że wszystko w moich rękach. W sumie ponad 12 godzin pracy, kilkaset zdjęć i nieustanne skupienie, by niczego nie przeoczyć.
Osobiście wspominam ten ślub, jako ten najpiękniejszy. Głównie przez ilość elementów tradycyjnych, które przenikała współczesność. Wspólne mieszkanie dopiero po ślubie. Przygotowania w osobnych pokojach, aby zachować przesąd o tym ile nieszczęścia przynieść może ujawienie sukni narzeczonemu przed wyjazdem do kościoła.

Ostatnie wpisy

  • Biznes w obiektywie

  • Zdjęcia, że palce lizać!

  • Historia gdańskiej szkoły językowej…

  • sesja ślubna plener

    Gdy tradycja zetknie się ze współczesnością…